Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Nie 0:00, 26 Lut 2006 Temat postu: Kalisto |
|
|
W czasie wielkiej burzy, rzadko spotykanej o tej porze roku przyszło na świat dziecko. Wydawało się być zwykłą postacią, jak większość ludzi, nic nie znaczącą dla świata, ziarenkiem piasku na pustyni wieczności.
Jednak każde ziarenko może przechylić szalę, gdy znajdzie się ktoś, kto je dobrze poinstruuje.
Wystarczy znaleźć się w dobrym miejscu i czasie, a wszytko może potoczyć się inaczej.
Kto zatem ustala reguły? Nikt, bo nie ma reguł, trzeba tylko zauważyć ich brak, a wszystko stanie się realne...
Zwykli ludzie są zdolni do wielkich czynów, nawet tych najważniejszych. Wtedy przestają być już zwykli i stają się nadzwyczajni. Czy w takim razie można mówić o zwyczajności, mając przy sobie przeznaczenie i los? Zwyczajność nie istnieje, tak jak i reguły, bariery, tamy... Wszystko jest możliwe, trzeba tylko potrafić to znaleźć.
Każdy człowiek, każda dusza ludzka w nie kończącej się pustyni wieczności jest tylko niewielkim ziarenkiem piasku zmaganym wiatrami i targanym przez przeznaczenie. Czy na pewno nigdzie nie jesteśmy na zawsze już spisani? Może gdzieś są zanotowane nasze decyzje, wszystkie myśli i wspomnienia. A może są luzie wolni i ci którzy nigdy nie zejdą z wyznaczonego im toru? Może świat jest podzielony? Może tylko nieliczni mają możliwość decydowania o swoim losie? A może to tylko nieliczni nie mają tego prawa?
Każdy ma szansę, jak ją wykorzysta zależy od niego, niestety nie ma tu prawa do błędu. Pomyłka najczęściej dyskwalifikuje... ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, więc warto próbować.
Osiemnaście lat później
Wszystko zaczęło się dwudziestego szóstego lutego w osiemnaste urodziny Wiktorii. Ponieważ wypadały we wtorek zostały przełożone na czas wolny – sobotę.
Wiktoria była by zaskoczona, gdyby przyjaciele nie zorganizowali jej cichej imprezy w oryginalnej dacie.
O w pół do osiemnastej przyszedł do niej Marcin z bukietem z osiemnastu czerwonych róż.
Z Marcinem poznała się w liceum. Trafili do jednaj klasy. Od roku był już jej chłopakiem.
Kochała go najmocniej, jak tylko potrafiła i wierzyła mu bezgranicznie. Była pewna, że nigdy jej nie oszuka, a jego niesamowite, jasno niebieskie oczy zdawały się przenikać wszystko na co tylko spojrzą.
Pocałowali się na powitanie.
- Chodź. Mamy dla ciebie niespodziankę - powiedział Marcin wyciągając ją na dwór.
- Nie mogę się doczekać -odrzekła zakładając płaszcz. Zapięła jeszcze tylko buty i była już gotowa do wyjścia. - To gdzie mnie zabierasz?
- Do szkoły - rzucił krótko z nutą rozbawienia w głosie.
- Eee... Gdzie? Do szkoły? Czy ja dobrze słyszę? - nie była pewna, czy żartuje, czy mówi prawdę.
- Zobaczysz wszystko na miejscu, a teraz już chodź - uśmiechnął się zagadkowo i zamknął za nią drzwi.
- Po co do szkoły? Co oni znowu wymyślili? - rozważała Wiktoria.
Powoli zbliżali się do szkolnych murów. Podeszli pod wielkie drewniane drzwi. Dookoła nie było nikogo.
- I co teraz? - spytała. Zaczynała się zastanawiać ,czy dobrze robi idąc tutaj. W końcu kto wie ,co im przyszło do głowy.
- Wchodzimy do środka - Marcin wyszczerzył zęby w uśmiechu, zresztą bardzo ładnym uśmiechu i otworzył jej drzwi
– Spokojnie kochanie jesteś ze mną - dodał ,gdy już otwierała usta by się sprzeciwić. Popchnął ją lekko ,tak że weszła pierwsza. W pomieszczeniu panowała ciemność. Przerażająca ciemność.
- Chyba się nie boisz kochanie – usłyszała za sobą cichy ,podejrzanie nienaturalnie brzmiący głos Marcina.
- Nie, ale przestań tak dziwnie mówić, bo zacznę się bać - próbowała ustalić ,gdzie jest włącznik światła, jednak mrok był zbyt gęsty, by cokolwiek dostrzegła.
Marcin pociągnął ją dalej. Szli korytarzem.
- Jak można się zgubić we własnej szkole? Zaraz który to może być sektor? Skręciliśmy w lewo... Czyli teraz idziemy na salę gimnastyczną - pomyślała zadowolona ,że wreszcie określiła swoje położenie.
Puściła rękę Marcina ,żeby poprawić sobie włosy opadające na twarz.
- Hej! Gdzie jesteś? - szepnęła zauważając brak chłopaka koło siebie.
Odpowiedziała jej martwa cisza.
- I co ja mam teraz zrobić? - myślała. – Pójdę na tą salę. Na pewno się chowają ,żeby mnie wystraszyć.
Doszła do sali gimnastycznej i powoli z długim ,przeciągłym skrzypnięciem otworzyła drzwi. Ciemno. Poszukała na ścianie po omacku włącznika. W końcu znalazła. Wiedziała ,że za chwilę zobaczy wszystkich swoich przyjaciół z tortem śpiewających jej ,,Sto lat”. Zapaliła światło i ujrzała... pustkę. Na sali nie było nikogo. Rozejrzała się uważnie jeszcze raz. Na sto procent nie było tam nikogo. Zdumiona okręciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia. Usłyszała jak drzwi za nią same się zamykają. Mimo iż wydało się jej to głupie, przestraszona zaczęła biec. Szybko znalazła się przy szkolnym basenie, który uprzednio mijali i właśnie w tedy pomyślała, że chcą ją nastraszyć i na pewno schowali się na basenie. Podeszła do drzwi i gwałtownie je otworzyła. Zapaliła światło. W tym momencie za swoimi plecami usłyszała ,,Sto lat. Sto lat. Niech żyje,żyje nam...”. Światła pozapalały się wszędzie. Wiktoria obróciła się i zobaczyła Marcina, Martę, Kasię i wszystkich swoich dobrych znajomych z ślicznym tortem na którym jasno świeciło osiemnaście świeczek. Brakowało tylko Justyny.
Gdy wszyscy skończyli śpiewać Kasia krzyknęła – Pomyśl życzenie!
- Sekunda – odrzekła Wiktoria zastanawiając się czego ma sobie życzyć.
- Chcę osiągnąć ogromny sukces w życiu – pomyślała – i... Chcę zmienić bieg wydarzeń. Chcę by ludzie nigdy mnie nie zapomnieli i żebym mogła kiedyś, chociaż raz coś zaczarować. Co z tego ,że jestem już pełnoletnia. Chyba zawsze będę taka dziecinna. Jeszcze jedno... Chcę bym kiedyś mogła powiedzieć ,, Mogę umrzeć. Zrobiłam w życiu już wszystko czego pragnęłam i niczego nie żałuję.”- uśmiechnęła się do siebie, mimo tego właściwie przykrego życzenia i zdmuchnęła świeczki.
Zgromadzeni zaczęli klaskać. Wiktoria pocałowała swojego chłopaka.
Potem wszyscy zaczęli wesoło rozmawiać i życzyć Wiktorii dużo zdrowia, szczęści, miłości, pieniędzy, dobrych ocen.
Godzinę później zadzwonił tata Marcina i kazał mu natychmiast wracać do domu. Wtedy też wszyscy postanowili się zbierać do siebie.
Wiktoria wolno wracała do domu z Marcinem, Kasią i Martyną.
Kasia była o rok młodsza od Wiktorii, jednak najdłużej się z nią znała – od zerówki, czyli jakieś jedenaście lat. Przez tak długi okres czasu można kogoś doskonale poznać.
Ciemno brązowe włosy spływały jej aż do łopatek. Miała praktycznie czarne oczy w których zawsze czaiła się nuta powagi, co nie znaczyło wcale, że taka była. Wręcz przeciwnie, to ona zawsze organizowała wszelkiego rodzaju dziwne wyjścia, spotkania i zdażenia.
Z kolei Martyna mogła by z pewnością robić za jej przeciwieństwo. Chodziła z Wiktorią do klasy. Niebieski kolor jej oczu przypominał bezchmurne niebo. Na ramiona opadały jej długie włosy w jasnym odcieniu blond. Sprawiała wrażenie miłej, uczynnej i nie potrafiącej powiedzieć komukolwiek złego słowa. Każdy ,kto kiedykolwiek jej podpadł nie miał już nigdy później o niej tak wspaniałego zdania. Ciężko ją jednak było wyprowadzić z równowagi. Emanowała spokojem i zrozumieniem.
Wiktorię rozpierała duma z przyjaźni z nimi i wiedziała ,że może na nie liczyć w każdej sytuacji.
- Ale mnie nastraszyliście – powiedziała. – Wtedy, kiedy zniknąłeś, to gdzie byłeś? I kto zamknął za mną drzwi na sali gimnastycznej?
Cała trójka popatrzyła ze zdziwieniem po sobie.
- Nikt nie zamykał za tobą drzwi. Musiało Ci się wydawać - powiedziała Martyna kręcąc przecząco głową.
- Ej. Chwila. Poczekajcie – rzucił Marcin i wszyscy się zatrzymali. - O czym ty mówisz? Kiedy niby cię zgubiłem?
- Oj, no wtedy w holu. Podniosłam rękę żeby poprawić włosy i ciebie już nie było – odrzekła, jakby od niechcenia.
Trójka znajomych znowu znacząco zerknęła na siebie.
- No co? - Wiktoria nie miała bladego pojęcia o co im chodzi.
- Nie widziałaś się dzisiaj z Justyną? - zapytała z jakąś nutą wyczekiwania w głosie Martyna.
Justyna była jedną z przyjaciółek Wiktorii.
Tak, miała dziwne hobby, chociaż bardziej pasowało by tu określenie ,,ekscentryczne”. Wprost uwielbiała węże.. W swoim pokoju miała kilka terarji z wężami i jaszczurkami.
Sprawiała bardzo przeciętne wrażenie – dość niska, przy kości, szare oczy i jasno brązowe, krótkie włosy.
Justyna była o rok starsza od Wiktorii, co znaczyło, że w tym roku miała pisać maturę.
- Nie. Wróciłam, ze szkoły. Zjadłam obiad. Poszłam się wykąpać. Ubrałam się i w tedy przyszedł Marcin - gdy skończyła wszyscy zamilkli i przypatrywali się jej uważnie. - No co? Powinnam była do niej zadzwonić? - dodała widząc malujące się na ich twarzach zdziwienie.
- To niemożliwe... - wyszeptała Kasia – Marcin... On cały czas był z nami. Justyna miała przyjść po ciebie do domu i przyprowadzić do szkoły.
- Co wy znowu kręcicie? Zaczynam się bać - powiedziała już trochę głośniej przyspieszając tempa
- i jestem pewna, że byłam z Marcinem.
- Chwilę. Każdy z nas – wskazał ręką na przyjaciół. - może zaświadczyć, że byłem w szkole. Po ciebie miała pójść Justyna.
- No nie! - krzyknęła Kasia rozglądając się w panice dookoła. - zostawiłam torebkę w szkole. Tam jest mój telefon.
- Musimy znowu wracać. Ech, kobieto... Torebek się pilnuje – powiedziała zawiedziona Wiktoria – chodźcie po nią.
- Przepraszam kochanie, ale ja nie mogę. Ojciec mnie zabije, jeśli za chwilę nie wrócę do domu - rzucił szybko Marcin.
- A ja muszę odrobić zadanie z historii – mówiąc to Martyna nie wyglądała zbyt przekonująco.
- No dobra. Ja z tobą pójdę – odrzekła Wiktoria wcale nie mając ochoty wracać.
Minutę później wracały już drogą do szkoły. Kasia ostrożnie otworzyła ciężkie drewniane drzwi i dziewczyny weszły do środka.
- Gdzie tu się pali światło? - spytała Kasia szukając ręką po ścianie kontaktu.
- Ty się mnie pytasz? Chyba nikt nie ma tak słabej orientacji w terenie jak ja - Wiktoria właśnie wyjęła telefon i oświetliła ścianę. Nie było widać kontaktu. - No to będę nam drogę oświetlała tym wspaniałym telefonem - prychnęła.
Szły powoli korytarzem aż do zakrętu.
- Mogłam go zostawić na sali gimnastycznej - wyszeptała Kasia.
Podążyły więc na salę drogą oświetlaną przez wyświetlacz telefonu komórkowego. Kiedy doszły do sali Wiktoria po woli otworzyła drzwi i obie weszły do środka. Kasia zapaliła światło.
- Może zostawiłaś ją na trybunach? - spytała Wiktoria kierując się w ich kierunku.
- Może - rzuciła krótko Kasia i poszła za nią. - O, tam jest! Już ją widzę - podbiegła do jednej z ławek i szybko zabrała torebkę. - No to szybko wracajmy, bo... - urwała w połowie zdania. Obie wyraźnie słyszały głosy na korytarzu.
- Widziałem na pewno tu jakieś bachory - chrypiał ich zgryźliwy woźny.
- Wierzę panu. Wierzę... - odpowiedział cichy, ale wyrazisty kobiecy głos. - zaraz to sprawdzimy.
- Pod trybuny – wyszeptała Wiktoria schodząc pod nie. Za nią zeszła Kasia. Po chwili drzwi do sali się otworzyły. Stała w nich wysoka, szczupła kobieta o jasnych włosach, niczym śnieg,. Miała na sobie długą błękitną sukienkę. Wyglądała niesamowicie, można by rzec nieziemsko. Rozejrzała się uważnie po pokoju i przez chwilę Wiktoria była już pewna ,że została zauważona. Kobieta jednak ominęła ją wzrokiem.
- Tu niestety nikogo nie ma Juliuszu - powiedziała swoim jedwabistym głosem.
- Ktoś jednak musiał zapalić światło madam - wychrypiał Juliusz.
- Albo ktoś go nie zgasił - rzuciła mu krótkie ironiczne spojrzenie. - Chodźmy już.
Woźny zgasił światło. Przepuścił kobietę i zamknął za nią drzwi.
- Uff... - westchnęły jednocześnie dziewczyny.
- Było blisko. Nie ma co. Nigdy więcej nie wejdę w nocy do szkoły - z powagą powiedziała Kasia.
- O, właśnie. Możesz mi powiedzieć jak weszliście do szkoły? - spytała Wiktoria momentalnie zapominając o zajściu z przed momentu.
- Teraz nie. Pogadamy później. Chcę wyjść z tego przeklętego budynku - wymamrotała Kasia biegnąc w stronę drzwi. Wiktoria zrobiła to samo. Wyszły na korytarz. Szybko poruszały się do wyjścia. Były już w głównym holu, gdy usłyszały krzyk woźnego, stojącego przy drzwiach.
- Tam są madam. Złapiemy ich.
-Gazem do biblioteki. - wyszeptała szybko Wiktoria. Zaczął się slalom po korytarzach, schodach, zakrętach. Biblioteka znajdowała się na samej górze, jednak można było się w niej bezpiecznie schować między regałami tysięcy starych książek. Po paru scenach grozy udało im się dobiec do biblioteki zostawiając starego mężczyznę w tyle. Wbiegły szybko do środka. Przebiegły między paroma rzędami półek i schowały pod jednym z stolików do czytania, umieszczonym koło półki z literą ,,K”.
Wiktoria słyszała jak Juliusz zbliża się do nich. Słyszała jego chrapliwy oddech. Doszła właśnie do wniosku ,że biblioteka wcale nie była dobrym miejscem kryjówki, bardzo ciężko potem wybiec niezauważonym z tego labiryntu. Woźny był już bardzo blisko. W pewnym momencie machnął ręką i strącił jedną z książek wprost na głowę Kasi. Ta z trudem powstrzymała się od krzyku i złapała książkę na otwartej stronie. Ku przerażeniu obydwu dziewczyn litery fosforyzowały spokojnym niebieskim kolorem. Wiktoria odczytała świecący tytuł ,,Konir”.
- Co to znaczy? - pomyślała Wiktoria i już chciała czytać dalej ,gdy usłyszała obok swojego ucha krzyk: - Co wy tu robicie bachory do jasnej cholery?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Delf dnia Śro 22:06, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 9 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Tuśka
Nerka
Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Z ukrycia i cienia
|
Wysłany: Nie 0:28, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Cześć
Ach, oto i opowiadanko na które tak bardo czekałam...
Pozwól, że najsampierw zajmę się błędami
Piszesz:
"Wydawało się być zwykłą postacią ,jak większość ludzi, nic nie znaczącą dla świata, ziarenkiem piasku na pustyni wieczności."
--Myślę, że lepiej by brzmiało: Wydawało się być zwykłym noworodkiem, jak większość niemowląt, nic nie znaczącym ziarnkiem piasku na pustyni wieczności.
(Taka drobna sugestia)
-Hmy zamisat tego: "Albowiem..."
--Bardziej chyba pasowało by : samo "bowiem"
-Dalej: "przez nie zwracanie uwagi na takie nic nie znaczące ziarenko."
-- może: ponieważ nie doceniło tak nic nieznaczącego ziarnaka.
-piszesz:"w okolicy panowała piękna ,ciepła pogoda"
--myślę, że lepiej byłoby jakbyś napisała: tego dnia panowała piękna, ciepła pogoda.
-"gdy by", pisze się chyba razem
No i po uwagach ściśle technicznych.
Tera kilka słó o fabule:
Kobieto, ty wiesz, że to jest super-hiper-bomba-szał! Ekstraśne i w ogóle!
Wiem, że to mały fragmencik, żeby tak mówić, ale jesatem przekonana, że dalej będzie tylko lepiej. Zwłaszcza, jeśli będzie nawiązywało do tego, co dałaś mi kiedyś przeczytać
Kurcze szybko pisz kolejną część, bo po pięciu dniach czytania faktów historycznych muszę się przy czymś odprężyć
Pozdrawiam
P.s.: Mam nadzieję, że nie uraziły cię w żadnym przypadku moje uwagi, bo to tylko skromne uwagi dysortograficzki i dyslektyczki wcielonej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Nie 0:33, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Wydawało sie bć zwykłym noworodkiem? eee jakoś nie....
Drugiego odcinka doczekasz sie już niedługo. NAwiązenie do poprzedniego? Tak , ale jednak wszytsko potoczy się innym torem... amoże i nie... niektóych rzeczy sama jeszcze nie jestem pewna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neremi
Osiołek Matołek
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z Książki
|
Wysłany: Nie 13:45, 26 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!Wreszcie wreszcie wreszcie jest!!!!!!!!Huuuurrrrra!!!!!!Kalisto!!!!!Jupiii!!!!!
No a przechodząc do opowiadania to oczywiście wspaniałe...<rozpływa się w ...eee...no mniejsza o to w czym czy gdzie...>. Błędów nie sprawdzam, nie znam się...Niewiem co mam Ci jeszcze napisać...Że jest świetne (Kalisto) wiesz,że dłuuugo na to czekałam wiesz, że mi się bardzo bardz bardzo podoba wiesz, że ogólnie jestem na tak wiesz...
No i jeszcze mała sugestia...
Tam jest - Zadzwoniła domofonem - (w ostatniej "części") chyba powinno być - Zadzwoniła do domofonu - albo - Nacisnęła guzik domofonu - czy jeszcze jkoś inaczej...Ale pewna nie jestem. I pisz szybko następny rozdział bo juz się nie mogę doczekać!!!!!!
Kalisto rządzi!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Pon 14:59, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Poprawiłam na ,,nacisnęła guzik ( a może lepiej było by ,,przycisk" ) domofonu", a zadzwonić do domofonu - to chyba niezbyt logiczne sformuowanie ,, cześć domofon, co u ciebie?".
Pozdrawiam
chora Delf
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Magda
Gość
|
Wysłany: Pon 22:56, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Super opowiadanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Louis
Trampek
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: ze szpitala dla psychicznie chorych im. koziołka- Matołka pod wezwaniem króla Lwa
|
Wysłany: Pon 23:14, 27 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
podoba mi się. Fajne, wciągające...
Dobra jest pózno, aj chce spacjutro zedytuje bo umieram. wazne, ze mi sie podoba;0
pzdr
Lu
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neremi
Osiołek Matołek
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z Książki
|
Wysłany: Śro 12:19, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Nonono!Ja żądam stanowczo następnego rozdziału...No jak tak można ludzi w niepewności trzymać...Buuu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Śro 12:24, 01 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Miło ,że się wam na razie w miarę chociaż podoba. Postaram się niedługo coś dopisać, ale póki co nie mam weny.
Pozdrawiam
chora nadal Delf
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tuśka
Nerka
Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Z ukrycia i cienia
|
Wysłany: Pią 18:54, 03 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
DELF!!!!!!!!!!!!!!!!! Gdzie jest kolejna część????????????? <ostrzy siekierkę>. He he żartuję. Ale miałam nadzieję, że sobie poczytam... Mam nadzieję, że zdrówko wróciło. życzę wenki. pisz szybciutko.
Buziaki :0*
Intrygujące, fascynujące....... i kocham atmosferę niepewności:D
Ach ten Marcin... a mówią, że nie można się rozdwoić.
No dobra ale żarty na bok. Widzę, że znów zmieniłaś początek, to znaczy, że ciągle poszukujesz... jesteś takim Homo Viator opowiadań. Tak trzymaj, grunt żebyś ty czuła, że to co piszesz ci się podoba.
A teraz jeśli chodzi o to czy mi się podoba: Jest ekstraśnie, już na początku mamy ciekawy wątek i tajemniczą atmosferę pomimo zwyczajności tego momentu.... Co jeszcze? Hmyyy... lubię Wiktorię, bo ja też mimo że stara, to jestem dziecinna:D Także mam coś wspólnego z twoją bohaterką.
Ach, pisz dalej i dąż do wyznaczonego sobie celu.
Pozdrawiam i dziękuję za pozdrowienia.
;0*
Tuśka!Edytuj posty, nie pisz jeden pod drugim!Pozdrawiam Neremi;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Sob 14:25, 04 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
heh. Dzięki Tuśka. Mi się początek ten teraz całkiem podoba. I mam wreszcie genialny pomysł na część dalszą.
I każdy kto myśli, że już to czytał, niech zobaczy ,czy na pewno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madlen
młotek
Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6
|
Wysłany: Nie 18:26, 05 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Wydawało się być zwykłą postacią ,jak większość
Postacią, jak – często tak stawiasz przecinki, jak na górze.
Jednak każde ziarenko może przechylić szalę, gdy znajdzie się ktoś ,kto je dobrze poinstruuje.
Instruowane ziarenko... hm. Nie lepiej: ale jedno, jedyne ziarenko, może przeważyć szalę w jedną, lub w drugą stronę?
Wystarczy znaleźć się w dobrym miejscu i czasie, a wszytko może
Wszystko
ziarenkiem piasku zmaganym wiatrami
E? Zmaganym?
zawsze już spiani
Nie chciałabym być spiani. Nie wiem nawet co to znaczy:P
pogoda ,gdy dwunastego
Przecinek chyba tak powinien wyglądać: pogoda, gdy
zostaną zkoceni
Lubię koty. Ale być zkoconą...
Było by zadziwiające
Byłoby
O w pół
Wpół chyba, ale nie jestem pewna.
Była pewna ,że nigdy jej nie oszuka, a jego niesamowite, jasno niebieskie oczy zdawały się przenikać wszystko na co tylko spojrzą.
Ja to bym rozbiła na dwa zdania. Tak, to wygląda jakby to, że jest pewna, że on jej nie oszuka miało wpływ na jego oczy. Albo odwrotnie.
- Nie mogę się doczekać. -odrzekła
Spacja po myślniku. I o ile się orientuje, to chyba po takich zdaniach nie stawia się kropki... tak mi się wydaje.
Zdumiona obkręciła
Chyba okręciła?
Była wysoka, trochę grubsza i zawsze bardzo zalatana
Grubsza od kogo? Od siebie? Może: trochę pulchna, albo trochę grubsza od Wiktorii
Cóż – lepiej Delf. Dużo lepiej. Poprzednia wersja mnie chwilami nudziła, a ta zaciekawia i wciąga. Zobaczymy co będzie dalej. Już nie tylko pomysł ciekawi, ale i wykonanie dobre. To czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Neremi
Osiołek Matołek
Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: z Książki
|
Wysłany: Czw 16:00, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Kalisto po raz trzeci proszę państwa Ale to zdecydowanie najlepsze!Nie chce mi sie sprawdzać błędów, na samą myśl o nich robi mi się niedobrze...(ciekawe czy tylko na mysl o błędach...)Ale wogóle jeszcze to dziękuje za dedykacje i wogóle to ja ubóstwiam to opowiadanie i je normalnie legalnie kocham:*
Tylko szybko dawaj kolejną część. Ja wiem że masz pomysł!Nie to co ja - aktualnie w mojej głowie czarna dziura...-brak pomysłów...No już!Daj...Prosię!
Wszyscy razem:
MY CHCEMY NOWĄ CZĘŚĆ!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lily-vs-Potter
Kubuś Puchatek
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 20:01, 09 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
No śweiten opowiadanko. mam nadzieję, że już niedługo dodasz kolejne części opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Delf
rogata Królowa piekła XD
Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Piotrków Trybunalski
|
Wysłany: Wto 20:19, 14 Mar 2006 Temat postu: |
|
|
Serce prawie wyskoczyło jej gardłem, gdy usłyszała wrzask woźnego. Szybko zatrzasnęła książkę i wpakowała ją pod kurtkę.
- My tylko... - zaczęła Wiktoria zastanawiając się co one mogły by robić w nocy w szkolnej bibliotece.
- My tylko przyszłyśmy po mój telefon - rzuciła krótko Kasia wstając z pod stołu i pokazując ręką na leżący koło nogi przyjaciółki telefon. - Nie mogłam go nigdzie znaleźć, więc pomyślałam ,że zgubiłam go w szkole.
- A najwięcej czasu spędzałyśmy dzisiaj w bibliotece na szukaniu materiałów na język polski - dodała Wiktoria również wstając.
- To kogo niby goniłem po szkole?! - krzyknął Juliusz poirytowany wciskaniem mu tak taniego kitu. - Zaraz zadzwonię po policję i do waszych rodziców. Co to ma być żeby uczniowie pałętali się po szkole w środku nocy. Do czego to doszło? Już nawet nie można w spokoju iść do domu...
- Co o tej godzinie w szkole robił woźny? Przecież pracę już na pewno dawno skończył. Coraz bardziej chcę stąd wyjść -pomyślała Wiktoria.
Woźny złapał Kasię za ramię i szarpnął do przodu.
- No panienki. To sobie narobiłyście problemów. Idziemy do holu. Muszę wezwać policję - powiedział Juliusz.
- Pożyczyć panu komórkę? - spytała Kasia wyrywając ramie i podnosząc telefon z podłogi.
Wiktoria powstrzymała się od parsknięcia gdy napotkała morderczy wzrok woźnego.
- Wynocha na dół. - krzyknął wyganiając je z biblioteki.
Podążyły za nim po schodach.
- Kupią se takiej elektroniki trochę i się wymądrzają... Do czego to doszło. Takich się powinno na stosie palić. Wredne bachory się wszędzie pałętają... To jak zaraza... Z dżumą też tak było... - mamrotał Juliusz pod nosem. Kiedy doszli do holu Wiktoria zauważyła dziwny błysk w oku Kasi. To nie wróżyło niczego dobrego.
- Tylko nie odwal żadnego numeru - pomyślała.
Kasia zerknęła porozumiewawczo na Wiktorię. Ona chciała uciec! To nie miało sensu, Juliusz zapamięta jak wyglądają.
- Nie. To nic nie da - szepnęła do ucha Kasi. - Pamięta jak wyglądamy. Nie jest taki głupi.
Kasia tylko westchnęła i spuściła głowę.
- Macie tu zostać. Idę zadzwonić na policję - powiedział woźny wchodząc do sekretariatu.
- Czy wejście w nocy do szkoły to jakieś wielkie przestępstwo? - wydusiła z siebie Kasia.
- Podejrzewam, że mimo wszystko nie powinno nas tu być - odrzekła Wiktoria.
Drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie. Do środka wszedł mężczyzna w czarnym stroju. Podszedł w ich stronę. Uważnie przyglądając się kurtce Wiktorii. Jak by wiedział o ukrytej książce.
Stanął bardzo blisko Wiktorii i spojrzał na nią swoimi ciemnymi, niebieskimi oczami.
- Co on wyprawia? - pomyślała Wiktoria. - Kto to jest?
- Kim pan jest? - spytała Kasia lekko odpychając go od przyjaciółki.
- Ochrona - mimo szturchańca dopiero po dłuższej chwili odsunął się i odpowiedział. - Jedziecie ze mną na komisariat.
- Co? Tak szybko? Przecież woźny dopiero zadzwonił - powiedziała Wiktoria.
- Jesteśmy szybcy. Za coś nam płacą - nieznajomy zerknął na wychodzącego z sekretariatu Juliusza. - Witam pana. Przyjechałem po te dwie młode damy.
- Policja? Tak szybko? - woźny nie ukrywał zdziwienia.
- Naprawdę potrafimy szybko działać.
- Widzi pan do czego to doszło? Do szkoły się włamują w nocy. To jest nie do pomyślenia. Powinno się takich od razu za młodu karać, bo potem to i tak nic z tego nie wyrośnie dobrego. Wie pan, jak ziarno złe to i zborze liche. - Wiktoria czuła, że jej puls przyspiesza. Woźny stanowczo na zbyt wiele sobie pozwalał.
- Niestety. Mogę je już zabrać? - odrzekł policjant.
- A ja nie będę panu potrzebny? Mogę złożyć zeznania. Wiem jakie te bachory potrafią być rozpieszczone. Przyślą takie coś do szkoły i liczą, że się naprawi, a to już...
- Nie, nie będzie pan nam potrzebny. Poradzimy sobie sami.
Czarnowłosy wyjął z kieszeni kajdanki.
- Kajdanki? Żartuje pan? My nic takiego nie zrobiliśmy. To co najwyżej przewinienie. Wróciłyśmy tylko po telefon Kasi. – Wiktoria była rozhisteryzowana i bliska płaczu.
- No skoro tak twierdzisz - odrzekł policjant chowając urządzenie do kieszeni. - Idziemy - popchnął je do przodu. Trochę zbyt mocno i Kasia upadła na kolana.
- Co pan sobie myśli? Nie ma pan prawa! - krzyknęła i kopnęła sprawcę swojego upadku z całej siły w kolano. Mężczyzna błyskawicznym ruchem założył jej kajdanki.
Wiktoria milczała. Bała się odezwać. W stresowych sytuacjach bardzo łatwo traciła zimną krew.
- Dowidzenia panu i życzę miłej nocy - powiedział mężczyzna oddalając się z dwoma zszokowanymi dziewczynami.
- Nawzajem - odpowiedział woźny. Dało się słyszeć jego mruczenie. - I nie daj Ci Boże mieć takie dzieci. Toż to skandal. Budzą człowieka... Stary jestem... Powinienem mniej pracować, ale nie! Kto by się przejmował biednym, starym, schorowanym, zmęczonym...
-Wychodzić - mocno wypchnął Wiktorię na dwór.
- Niech pan przestanie. To boli. A poza tym nie jest pan za młody na policjanta? - wykrzyczała.
- Jestem - odpowiedział nieznajomy zakładając kolejnym szybkim ruchem i jej kajdanki.
Dziewczyny wymieniły zarazem przerażone i urażone spojrzenia. Już chciały coś powiedzieć, kiedy zostały wepchnięte do ciemnego samochodu postawionego tuż przed szkołą.
Wiktoria chciała uciec ale mężczyzna zatrzasnął drzwi z automatycznymi zamkami. Nie dało się ich otworzyć.
Obszedł samochód i usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił i ruszyli przed siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Delf dnia Śro 22:12, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|