Kalisto
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Neremi
Osiołek Matołek



Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z Książki

PostWysłany: Pią 19:15, 17 Mar 2006    Temat postu:

Hahaha!No ba!Jak się chce twoje opowiadanie czytać, to naprawdę ktoś cię musi zmotywować!A że ja jestem bardzo niecierpliwa więc się domagam nie?Hm...na blogu z kKalisto napisałam ci pewien komentarz.Bardzo mi się on podobał więc go tu skopiuje.Tak zeby wszyscy go zobaczyli, bo przeciez tam na Kalisto jeszcze prawie nikt nie zagląda. I źle!A oto ten komentarz:

achhh...Wreszcie...Tak proszę państwa! Druga część Kalisto! Achhh...Cud-miódSmile No niewiem co ci napisać.Z akcją idziesz już od pierwszej notki, i musze powiedzieć że fajnie to wychodzi...Nie tak jak u mnie gdzie akcja się rozkręciła po jakiś 4-5 notkach:) No ale ja to co innego:)Hmm...Ja mam czas to ci napiszę takiego długiego komentarzyka jakiego jeszcze w życiu nie miałaśSmile I postaram się nie odbiegać od tematu(tzn. będe pisać o Kalisto), ale nie wiem czy to wyjdzie:) Bo ja lubię odbiegać od tematu. No ale teraz do rzeczy.
Jak wiesz ja bardzo długo czekałam na pierwszą część Kalisto i jestem chyba jedyna osobą którą znasz "Materialnie", która czyta właśnie Kalisto:) Więc jak się ta pierwsza część pojawiła to byłam w niebo wzięta i mi się strasznie ona podobała. Ta "wersja" Kalisto nie jest tak chaotyczna jak pierwsza. Tu jest wszystko poukładane, inaczej się zaczyna są ciekawsze opisy (a przedewszystkim dokładniejsze). Ja jestem zwolenniczką opisów bo to ułatwia wyobrażenie sobie danej sytułacji. A im wiecej szczegółów tym lepszy obraz. Dopiero później, na drugim planie są dialogi, również ważne. Bo notka składa się przecież z dwóch podstawowych części-opisów i dialogu.A w tej wersji Kalisto ładnie to połączyłaś. Tak chciało by się rzec: zgrabnie:)Więc już wiesz że ta Kalisto jest lepsdza od tamtej.
No i jeszcze raz. Byłam strasznie uchachana jak się pojawiła ta pierwsza część. Wydawała mi się cudowna, idealna. Taka że lepszej już nie mogło być. A ty cały czas mówuiłaś że ci się nie podoba-owszem jest lepsze od tamtej wersji, ale to nie to. I się myliłam bo napisałaś ten początek jeszcze raz. I co? Znowu wydaje mi się ze jest idealny.Tobie też się podoba, więc może tym razem się nie mylę. A w pierwszej części bardzo zastanowiła mnie ta książka.Najbardziej. I teraz tez ciekawi, ale o tym później.Zaciekawiła mnie również ta "podmiana" chłopaka Wiktori i jej przyjaciółki-Justyny.Intrygujące...I jeszcze jedno. Mówisz ze to było w nocy. I tu pojawia sie pytanie:Co dyrektorka robiła w szkole w nocy?Bo woźnego jestem w stanie zrozumieć-musi pilnować szkoły.Ale z tą derektorką to mi się jakaś intryga kojarzy...Może jakiś romansik z woźnym......Nie żartuję.Ale coś w tym jest:)
I teraz docieram do tematu pt. "Druga notka Kalisto". No i w ta notka mnie nie zawiodła. A wręcz przeciwnie. Przeszła moje najśmielsze oczekiwania.Jest lepsza niż sobie wyobrażałam. Pojawia sie czarny charakter-tajemniczy mężczyzna podający się za policjanta. Potem okazuje się że to tylko oszust z zadatkami na aktora:) Zbajerował woźnego, co nie zawsze jest łatwe jak się przekonaliśmy.I swoją drogą to dziewczyny mają niezłą wyobraźnię. Ja na ich miejscu nie wtymyśliła bym tak szybko bajeczki pod tytułem: "bo zgubiłyśmy telefon pisząc wypracowanie na polski" czy coś takiego:)No i teraz znowu zostawiasz nas w niepewności:Co się stanie z Wiktorią i Kaśką?Dokąd je zabrano?Czy ktoś zarząda okupu?,śmiech>To ostatnie to żart. Bo nie o to chodzi w tej histroii.Oj nie o to, nie o to, nie o to:)No ale cóż ja już dalej nie zanudzam, bo przez przypadek jeszcze napiszę komentarz który jest dłuższy od notki. Właśnie. Notki mogły by być dłyuższe...Chociaż ja się nie powinnam wypowiadać bo sama piszę dość krótkie notki i kończę w dziwnych miejscach...No ale cóż...Ja to Ja Ty to Ty i wymagac zawsze można:))) No to teraz trzeba ostrzyć widelce zeby móc cię straszyć i ewentualnie maltretować jak szybko nie dodasz notki:))) Pozdrawiam wszystkich, zapraszam do mnie (kurczę jak taki komentarz długi to na trochę komercji moge sobie pozwolić nie?Smile))no ale świry).To jeszcze raz. Pozdrawiam wszystkich, Z ogromną niecierpliwością czekam na następną część.
P.s. Mam jeszcze pytanie. Skąd wzięłaś nazwę Kalisto? Bo jak są muy, to jedna ma Kalipso. I tak się zaczęłam zastanawiać jak powstał tytuł Kalisto. I boje się ze mi odpowiesz:Przyśnił mi się Smile bo u ciebie tak bywa:)No, ale już teraz to koniec. Kocham ciem.
Z małej mieściny w pępku Polski komentowała dla was-Neremi.Dziękuje państwu za uwagęSmile))

I ogólnie jest git.Dzieki za dedykacje:*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delf
rogata Królowa piekła XD



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Piotrków Trybunalski

PostWysłany: Pon 1:36, 20 Mar 2006    Temat postu:

Ten odcinek dedykuję przede wszystkim Neremi. Niewiem czemu, ale zawsze po rozmowie z tobą piszę. Efektem tego są chociażby dzsiejsze dwa wiersze i ten odcinek.
Drugą motywującą osobą jest Tuśka, którą serdecznie pozdrawiam.



- Wypuść mnie w tej chwili! - Kasia krzyczała. Była przerażona. Ktoś je porwał. Jak woźny mógł być tak głupi? Jak one mogły nie zwrócić uwagi na brak okazania dokumentów?
Kasia zaczęła uderzać w szybę łokciem najmocniej jak umiała. Jeszcze tylko kilka razy i ją rozbije.
- Co ty wyprawiasz? - Wiktorii nie podobało się spojrzenie mężczyzny w lusterku. Chciała uciec, więc zaczęła uderzać i w swoje okno.
- A zresztą, jeśli macie ochotę, to proszę, bijcie te biedne szyby - Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. - Są kuloodporne. Mam dobry samochód.
- Czego od nas chcesz? Nie mamy kasy! Otwórz te cholerne drzwi!- Wiktoria czuła, że za chwilę zemdleje. Widziała już białe plamki, które coraz bardziej zasłaniały jej obraz. - Słabo mi - wyszeptała. Zobaczyła jeszcze tylko przerażone spojrzenie Kasi i zemdlała.

* * *

Kasia osiągnęła już granicę swojego strachu. Po prostu nie była w stanie bardziej się bać. Włamały się do szkoły. Woźny i tajemnicza kobieta na pewno też nie powinni tam być. Uciekały. Znalazły (albo raczej je znalazła) fosforyzująca książka z nie zrozumiałym słowem. Złapał je woźny. Zostały porwane. Wiktoria zemdlała. Nie mogło być gorzej. To już są szczyty.
- Zrób coś! Ona zemdlała! - krzyknęła Kasia.
Mężczyzna obejrzał się. Przez chwilę wyglądał na zmartwionego, jednak w mgnieniu oka przybrał zwykły obojętny i chłodny wyraz twarzy.
- Posłuchaj. Nic wam nie zrobię, tylko nie wariuj - powiedział zjeżdżając na pobocze.
- Ja nie wariuję! Może ci się to wydać dziwne, ale się boję - łzy pociekły jej po policzkach. Tak bardzo chciała do domu. Chciała żeby Wiktoria się obudziła - Wypuść nas. Proszę... Nic ci nie zrobiłyśmy.
Mężczyzna wyszedł z samochodu. Doszedł do drzwi Kasi i otworzył je. Wyciągnął rękę by pomóc jej wysiąść.
- Nie dotykaj mnie! - Krzyknęła Kasia przez łzy. - Wypuść nas!
- Uspokój się. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Nie po to tu jestem - przez chwilę Kasia miała wrażenie, że mężczyzna nie kłamie, ale przecież on ją porwał. Zbyt dobry chyba więc nie był. No i niby czemu miała by mu zaufać? - Nie chciałem doprowadzić Cię do łez. Naprawdę mi przykro. Jeśli przestaniesz się rzucać, to pozwolę ci wyjść z samochodu i odepnę kajdanki. Zgoda?
Kasia podejrzliwie przyglądała się jego twarzy. Ponieważ nie wyczuła podstępu kiwnęła twierdząco głową. Czarnowłosy pomógł jej wysiąść i odpiął kajdanki.
- Widzisz. Nie rzucam się na ciebie z pazurami - Kasia nic nie odpowiedziała.
- Pomóż mi wyciągnąć ją z samochodu. - mężczyzna uchwycił podejrzliwe i znowu pełne obawy spojrzenie dziewczyny, więc dodał - Uwierz. Gdybym chciał was uszkodzić dawno bym to zrobił.
- Wypuścisz nas? - wykrztusiła Kasia przez zaciśnięte gardło.
- Tak. Nie jestem ani mordercą, ani gwałcicielem, ani porywaczem. Pomożesz mi wreszcie. Za długo się nie budzi. - No właśnie. To był problem. Kasia cały czas wymyślała różne formy ucieczki, ale jak to zrobić, kiedy Wiktoria jest nieprzytomna?
Wspólnie wyciągnęli ją z samochodu i położyli na zmarzniętej trawie.
- Zabierz jej książkę - rzucił krótko mężczyzna. Zerknął na zdziwioną minę Kasi i dodał - tak. Wiem o książce. Właśnie po nią tu jestem.
Kasia odpięła kurtkę Wiktorii i wzięła książkę na kolana. Po niecałej minucie jej przyjaciółka otworzyła oczy.
* * *
- Co się stało? - wyszeptała Wiktoria widząc nad sobą coraz wyraźniejsze twarze. Stała nad nią Kasia i... No właśnie kim była ta druga postać? Gdy obraz dostatecznie się wyostrzył powróciły wspomnienia.
Zostały porwane. Czemu nic się nie dzieje?
Mężczyzna wyjął jakąś fiolkę z kieszeni i ułamał jej górną część.
- Proszę. Wypij to. - Powiedział do Wiktorii. Ta obrzuciła go chłodnym nienawidzącym wzrokiem.
- Nawet o tym nie maż. Możesz mnie zabić, ale nie zrobię niczego na co liczysz. - Odpowiedziała. Chciała się podnieść ze śniegu, ale nie była w stanie. Czuła się jak by ktoś przybił ją do podłoża gwoździami.
Kasia usiadła za nią. Podniosła jej głowę ze śniegu i położyła na swoich kolanach.
- Czemu nie może się ruszyć? - spytała przyglądając się uważnie trzymanej przez mężczyznę fiolce.
- To działanie księgi. Coś jak w ,,Imieniu róży”. Nasączono ją środkiem otumaniającym, żeby nie czytał jej nikt nie pożądany. W ręce trzymam odtrutkę. - Kasia z niepokojem zerknęła na książkę w swoich dłoniach. Czarnowłosy zauważył to więc dodał - Wystarczy, że nie będziesz brała palców do ust, a po powrocie do domu umyjesz je dokładnie wodą z mydłem.
- Chyba nie kłamie - powiedziała z zamyśleniem Kasia.
- Tak łatwo mu uwierzyłaś? - Wiktoria powoli znowu zasypiała.
- Co ci jest? - usłyszała głos Kasi. - Ona znowu mdleje. Zrób coś!
Młody mężczyzna pochylił się nad Wiktorią. Otworzył jej usta, nie miała siły, by go powstrzymać i wlał jej zawartość fiolki. Miało jakąś dziwną cytrusową woń, ale żadnego smaku. Wbrew sobie przełknęła.
Obraz zaczął się wyostrzać. Po chwili widziała już wszystko dokładnie i wyraźnie. Czuła się silniejsza. Bez problemu podniosła się z ziemi.
- Chyba w tej jednej kwestii nie kłamałeś - powiedziała stając koło Kasi - Musisz być albo głupi albo szalony. Porywasz nas po to żeby odstawić do domu?
- To chyba niezbyt mądre prowokować potencjalnego porywacza, nieprawdaż? - odrzekł z irytującym uśmiechem na twarzy.
- Czego chcesz? - Wiktoria nie dawała za wygraną. - Czego od nas chcesz?
- Tylko księgi - nagle stał się poważny i zwrócił w stronę Kasi. - Daj mi ją.
Wiktoria zatrzymała rękę Kasi.
- Nie. Czemu mamy ci ją oddać? Czemu ci na niej zależy?
- Jest moja.
- A co jeśli ci jej nie oddamy.
- Będę musiał was zabić.
- Mówiłeś, że nas nie zabijesz - wtrąciła się Kasia.
- A ty, że nie będziesz konfliktowa.
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Może się przesłyszałem. Oddaj księgę.
Teraz obie były pewne, że książka zawiera coś bardzo ważnego i mimo że było to wyjątkowo głupie z ich strony, postanowiły ją zatrzymać.
- Powiedz mi tylko co to jest Konir - Wiktoria ścisnęła odruchowo księgę.
- Nie co, tylko kto. Konir to taki bardzo miły i sympatyczny facet. A teraz oddaj.
Mężczyzna przysunął się do niej szybkim krokiem i zręcznie jednym ruchem wyrwał księgę. Położył sobie na dłoni srebrny łańcuszek z dziwnymi znakami. Na nim zaś ułożył księgę.
Gdy Wiktoria chciała sięgnąć po wyrwaną jej własność, ta zakręciła się wokół własnej osi i znikła. Symbole na łańcuszku przez chwilę świeciły jasnym niebieskim światłem.
- I po co wam to było? - mężczyzna, wyglądał jak by... Tak, on się z nich śmiał. - Na przyszłość radzę nie zabierać cudzej własności.
Śmiał się z ich zdziwienia.
- Ale... ale.. jak... - Kasia patrzyła osłupiałym wzrokiem na łańcuszek, który czarnowłosy zapiął sobie na szyi.
- Wsiadajcie do samochodu. Odwiozę was do domów.
Rozejrzały się dookoła. Znajdowały się na jakimś pustkowiu. Mimo lekkich oporów wsiadły do auta. Czarnowłosy zamknął za nimi drzwi i obszedł samochód by usiąść na miejscu kierowcy.
- Kim ty jesteś? - spytała przerywając panującą ciszę Wiktoria.
- Kiedyś się dowiesz.
- Wiesz, że to zabrzmiało bardzo dziwnie? - W co on ze mną pogrywa?
- Wiem.
Podjechali pod dom Kasi. Skąd on zna jej adres?
- A Wiktoria?
- Odwiozę ją do domu.
- Ale ja nie zostawię jej samej.
- Idź. Poradzę sobie.
- Zadzwonię do ciebie za pół godziny i masz być w domu.
- Dobrze.
Kasia wyszła lekko trzaskając drzwiami. Mężczyzna wykręcił i ruszył w stronę domu Wiktorii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Delf dnia Śro 22:23, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:52, 20 Mar 2006    Temat postu:

Nawet o tym nie maż.

Rz! Rz! Rz!

Było parę błędó, teraz nie chce mi się szukać, wytknę je kiedy indziej:P

Ciekawi mnie, ze jest tak mało nawiązań do poprzedniej Kalisto. Tylko Konir na razie jest pewien. Ale szczerze mówiąc to dobrze - póki co, uważam tę wersję za dużo lepszą niż poprzednią. Lepiej napisana i bardziej oryginalna, choć powinnaś jeszcze trochę popracować nad stylem. I uważaj na błędy. Wypiszę kiedy nie będzie mi sie chciało spać tak jak teraz:D
Powrót do góry
Madlen
młotek



Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pon 21:55, 20 Mar 2006    Temat postu:

Chciałam tylko zauważyć, że to coś na górze to byłam ja... przepraszam za jedolinijkowca, ale zedytować nie mogę (wzdycha) mówiłam ci Delf, ze mam tu problemy:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tuśka
Nerka



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z ukrycia i cienia

PostWysłany: Pią 21:40, 24 Mar 2006    Temat postu:

Cześć
Kochana Gosiu przepraszam cię najmocniej, ale nie dałam rady szybciej tego przeczytać... Cały tydzień w Opolu sama rozumiesz. Za to przeczytałam to teraz i mogę ci powiedzieć, że twoje opowiadanko jest super!
Jest tajemnicze
trzymające w napięciu
niekiedy zabawne
a przede wszystkim jest cholernie ciekawe:)
Hi, muszę ci przyznać, że przypadła mi do gustu Kasia, nie wspomnę już o owym tajemniczym "porywaczu", którego sobie utrożsamiłam z pewnym panem....

Po za tym rozwalił mnie woźny, nie mogłam się oprzeć wizji Filcha, tylko w trochę bardziej sympatycznyiejszym wydaniu Wink
Pozwolę sobie przytoczyć dwa momenty w których moja wyobraźnia zadziałała w taki sposób, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu:
"- No panienki. To sobie narobiłyście problemów. Idziemy do holu. Muszę wezwać policję - powiedział Juliusz.
- Pożyczyć panu komórkę? - spytała Kasia wyrywając ramie i podnosząc telefon z podłogi."
Czy ja już pisałam, że uwielbiam Kasię? Mam nadzieję, że będzie w dalszej części opowiadania.

"- Kupią se takiej elektroniki trochę i się wymądrzają... Do czego to doszło. Takich się powinno na stosie palić. Wredne bachory się wszędzie pałętają... To jak zaraza... Z dżumą też tak było... - mamrotał Juliusz pod nosem."
He he pan Juliusz górą! Smile Serio moja wyobraźnia działa na wysokich obrotach...

Podsumowując, robi się coraz ciekawiej... i tan nieznajomy.... Smile
Ja zwariowałam, to wzystko przez tych Gezderyków, Belizariuszy i Prokopiuszy.
Delfuś jednym słowem BOMBA:)


***

This night
Walk the dead
In a solitary style
And crash the cemetery gates
In the dress your husband hates....

Pozdrawiam, ściskam i całuję :0*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delf
rogata Królowa piekła XD



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Piotrków Trybunalski

PostWysłany: Śro 18:14, 29 Mar 2006    Temat postu:

Kasia wyszła lekko trzaskając drzwiami. Mężczyzna wykręcił i ruszył w stronę domu Wiktorii.
- Skąd znałeś jej adres?
- Sama mi go podała - odpowiedział zerkając na nią przez ramię.
- Jak to?
- Telepatia – odpowiedział uśmiechając się beztrosko.
Wiktoria miała jedną bardzo poważną wadę. Ciekawość. Mimo iż wiedziała, że jest to pierwszy stopień do piekła nie potrafiła się od niej opędzić.
- A czy może wiesz coś o tym, kto zaprowadził mnie do szkoły? - podejrzliwie spytała Wiktoria.
- Nie. Nie śledziłem cię.
- A jednak wiesz gdzie mieszkam.
- Mówiłem. Telepatia.
- Błagam cię. Powiedz mi co tu się dzieje, bo nigdy nie zaznam spokoju.
Zbliżali się już do jej domu. Jeszcze tylko dwie ulice.
Cisza. Mężczyzna się nie odzywał.
- Jak chcesz. Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - już byli na jej ulicy.
- Po co ci to wiedzieć? - mężczyzna podjechał na podjazd przed jej domem i zaparkował samochód.
- Jestem ciekawska.
- Wiem.
- No to powiedz.
- Nie.
- Czemu?
- No bo po co?
- Tak sobie.
- Musisz znać wszystkich i wszystko?
- A ty musisz być taki dziwny?
- Tak.
- Miło.
- Mi również.
- Zacznij ze mną rozmawiać normalnie.
- Słuchaj, jeszcze pół godziny temu myślałaś, że jestem porywaczem i chciałaś koniecznie uciec. Nie wiem czemu nabrałaś do mnie takiego nagłego zaufania, ale w każdym razie wysiadaj z tego samochodu - wyszedł z auta i otworzył jej drzwi. - No wysiadaj.
- Najpierw powiedz jak masz na imię - mężczyzna z rozbawieniem na twarzy oparł się o czarne drzwi.
- Adam. Miło mi - wyciągnął rękę w jej stronę.
- Wiktoria. Mi również - odwzajemniła gest.
- To teraz już spadaj.
- Ej. Może trochę grzeczniej.
-Szanowna pani Wiktorio. Czy mogła by pani łaskawie opuścić mój samochód? Byłbym dozgonnie wdzięczny. Tak wystarczy?
- Tak.
Wiktoria wyszła z auta.
- Gdzie mieszkasz?
- Może jeszcze numer telefonu chcesz?
- No.
- Nie podrywaj mnie. Masz chłopaka - wyszczerzył zęby w kpiącym uśmiechu.
- No wiesz? Nie podrywam. W normalnych warunkach zastanawiała bym się skąd tyle o mnie wiesz, ale dzisiaj to nie ma sensu. Może ci się to wydać dziwne, ale jestem zszokowana tym co widziałam. To była... magia?
- Nie. No co ty. Magia nie istnieje - znowu ten kpiący uśmiech.
Dookoła zrobiło się bardzo zimno. Mróz nadciągał ze wszystkich stron.
- Musisz już iść - ponaglił ją.
Wiktoria z przerażeniem spostrzegła, że drzewa wokół jej domu pokrywają się szronem.
- Co się dzieje? - spytała z przerażeniem.
- Nic. To niezawodny znak, że oboje musimy wracać. Żegnaj - odpowiedział.
- Żegnaj - okręciła się na pięcie i już miała odchodzić, kiedy usłyszała za sobą jakiś dziwny szmer. Spojrzała za siebie. Dzisiejszego dnia widziała już zbyt wiele. W pierwszej chwili pomyślała, że się jej to zdaje, potem, że to żart, ale kiedy pomyślała o samochodzie doszła do wniosku, że to była prawda. Mężczyzna znikał. Dość powoli dematerializował się.
Zauważył jej pełne zdziwienia i lęku spojrzenie i uśmiechnął się.
- Teraz albo nigdy. Ja chcę odzyskać tą książkę - pomyślała. Podbiegła do mężczyzny i zerwała mu łańcuszek z szyi. Zanim zdążył jakoś zareagować po prostu zniknął.
-Mam go - pomyślała. Coś jednak było nie tak. Łańcuszek nie świecił miłą niebieską poświatą. Otaczała go rażąco czerwona łuna. - Chyba tak nie powinno być.
Dookoła działo się coś dziwnego. Wiktoria usłyszała przerażony skrzek ptaka. Spojrzała w jego stronę.
Zamarzł! Zamarzł w locie! Przecież nie było aż tak zimno. To nie jest normalne.
Powietrze stało sie potwornie lodowate. Doszła do wniosku, że zastanowi się nad tym później i biegiem rzuciła się do drzwi. Były zamknięte.
- Klucze. Gdzie ja mam te klucze? - myślała gorączkowo przeszukując kieszenie.
W końcu znalazła. Otworzyła drzwi. Weszła najszybciej jak potrafiła i zatrzasnęła je za sobą. Przekręciła wszystkie zamki. Łańcuszek świecił złowieszczo.
Zdjęła i powiesiła na wieszaku w korytarzu swój płaszcz. W butach pobiegła do telefonu. Wykręciła numer do Kasi.
Usiadła na fotelu i czekając na połączenie rozpinała kozaki.
- Słucham - rozległ się głos mamy Kasi w telefonie.
- Dobry wieczór. Mówi Wiktoria. Czy jest Kasia? - odpowiedziała ustawiając buty w przedpokoju.
- Tak kochanie. Już idzie - odrzekł sympatyczny kobiecy głos w słuchawce – A jak tam osiemnaste urodziny? Ty już stara panna jesteś. Kiedy jakiego kawalera spotkasz?
- Mamo, oddaj mi ten telefon! - Wiktoria słyszała szarpaninę po drugiej stronie.
- No cześć. Nic ci nie jest? Poczekaj. Pójdę do swojego pokoju - odezwała się Kasia w słuchawce.
- Ok. Tylko się pośpiesz z łaski swojej – rzuciła Wiktoria idąc po schodach do swojego pokoju. Padła na łóżko. Fakt, że jej rodziców nadal nie było w domu wzbudzał wiele podejrzeń.
-No jestem. Wiesz co? Może ja jednak przyjdę do ciebie? - Wiktoria czuła, że musi to wszystko razem z Kasią przemyśleć.
- Tak. Nie mam nic przeciwko, ale jutro szkoła... Będziesz potem po nocy wracała sama?
- Nie... No to mogę spać u ciebie. Jutro idziemy na tą samą godzinę do szkoły, prawda? - Wiktoria wiedziała, że Kasia idzie godzinę później niż ona. Wiedziała też, że Kasia o tym pamięta. Mimo wszystko podchwyciła temat.
- Dobrze. To przyjdź. W końcu musimy dużo przemyśleć.
- Zawiezie mnie do ciebie mama.
- O ile będzie chciała...
- Już się wcześniej spytałam - Wiktoria oczami wyobraźni ujrzała przebiegły uśmiech Kasi.
- Wiesz, cieszę się, że jesteś moją przyjaciółką, a nie wrogiem. Mogła byś być bardzo niebezpieczna.
- Chcesz powiedzieć, że lepszy diabeł, którego się zna?
- Nie. Chcę powiedzieć, że jesteś niesamowita.
Po obydwu stronach zapadła cisza. Przerwała ją Kasia.
- To ja już wychodzę z domu. Pa.
- Pa.
Wiktoria podeszłą do okna. Na dworze panował zwykły, zimowy spokój. Rozprostowała palce prawej ręki by dokładniej obejrzeć łańcuszek. Nadal świecił drażniącą czerwoną poświatą.
- Mam już osiemnaście lat... - pomyślała przyglądając się swojemu odbiciu w szybie – Jestem dorosła. Dorosła... Cieszyć się, czy płakać?
Wiktoria była przeciętnego wzrostu i miała równie przeciętną figurę. Ciemno rude włosy z jasnymi pasemkami spływały jej po ramionach aż do łopatek. Z tłumu wielu podobnych nastolatek wyróżniały ją tylko oczy – jasno - niebieskie z drobnymi ciemniejszymi kreseczkami. Wydawały się być bardzo spokojne i przenikliwe, jak woda, morze, ocean.
Położyła się za łóżku i nie zamierzała z niego wstawać, aż po około piętnastu minutach usłyszała dzwonek do drzwi.
Zbiegła po schodach, by otworzyć.
- Kto? - zapytała zerkając przez judasza.
- To ja. Otwórz, bo tu zimno – usłyszała głos Kasi za drzwiami.
Wiktoria otworzyła wszystkie zamki i wpuściła przyjaciółkę do środka.
Ta bez słowa zdjęła kurtkę i buty. Powędrowały razem do salonu i usiadły w fotelach przy małej szklanej ławie. Wiktoria coraz mocniej ściskała naszyjnik w ręce.
- Najpierw ty – rzuciła krótko. – Co się stało kiedy zemdlałam?
- Właściwie to nic, tylko... - Kasia zaczęła opowiadać po kolei całą jej wymianę zdań z nieznajomym mężczyzną.
Kiedy skończyła Wiktoria nabierała coraz większych podejrzeń.
- On ma w sobie coś dziwnego. Coś, co przekonuje cię o jego dobroci - powiedziała .– To teraz ja ci opowiem co się działo kiedy już poszłaś do domu – opowiedziała prawie wszystko. Nie powiedziała nic o łańcuszku. Wiedziała, że Kasia uzna to za skrajną głupotę.
Kasia jednak ku nieszczęściu Wiktorii była spostrzegawczą osobą.
- Co trzymasz w ręce? – spytała.
- Eee... no... bo widzisz... To był taki odruch – wybełkotała Wiktoria. – Kiedy nasz czarnowłosy się dematerializował uznałam, że ten łańcuszek jest bardzo ciekawy i... i... zerwałam mu go z szyi – dokończyła niepewnie i rozszerzyła palce by Kasia mogła go obejrzeć.
- Ty jesteś stuknięta! - wykrzyknęła przyjaciółka z niedowierzaniem na twarzy. – Kompletnie ci odbiło? On na pewno będzie chciał po to wrócić.
- Możesz mnie uznać za wariatkę, ale... ja chyba bym chciała żeby wrócił. To było niesamowite. Zdajesz sobie sprawę z tego co widziałyśmy? Magia, czary – nie wiem jak, ale on to zrobił... A ten naszyjnik to dowód. Dowód na to, że nie kłamiemy.
- Borze. Tobie odbiło. Naprawdę ci odbiło? Może jak zemdlałaś, to ci się w mózgu poprzestawiało? - wyszeptała irytującym głosem Kasia.
- Jeśli uważasz to za śmieszne, to się grubo mylisz - ofuknęła ją Wiktoria.
- A może to antidotum, które ci podał w rzeczywistości było jakimś narkotykiem i po prostu jesteś naćpana? - z satysfakcją dokończyła Kasia uśmiechając się ironicznie.

* * *

Mam nie normalną przyjaciółkę. Czy jej się wydaje, że jest aż tak mądra i bystra, że poradzi sobie z tą sprawą? Czy naprawdę nie widzi w tym zagrożenia? Rozumiem, że jest ciekawska, że chce pokazać swoje bohaterstwo, że stara się coś mi udowodnić, ale to przesada. Ukradła to świecidełko. Jest pewna słuszności tego czynu i na dodatek cieszy się na myśl, że ten idiota za pewne wróci po swoją zgubę. Może ona się w nim zakochała? Nie... Kocha Marcina. Chyba nadal go kocha? Oby.
Żadna z nas się nie odzywała. Zaczęłam więc przyglądać się różnym szczegółom pokoju.
Podobał mi się ten salon. Na przeciwko mnie w sporych oknach balkonowych wisiały jasno zielone firanki i tego samego koloru, ciemne zasłony ze złotymi zdobieniami.
Za moimi plecami stał mały stylizowany na barokowy barek. Nad nim wisiał obraz, który kiedyś namalowała Wiktoria.
Przedstawiał elfa i elfkę tańczących w lesie przy świetle księżyca. Zawsze wzbudzał mój zachwyt. Zdolności plastycznych Wiktorii można było pozazdrościć.
Za barkiem znajdowało się duże przejście prowadzące do korytarza. Z kolei z niego można było się dostać do przedpokoju, kuchni i na piętro po marmurowych schodach.
Po mojej lewej stała dwuosobowa czerwona kanapa, taka sama jak fotele na których siedziałyśmy.
Od Wiktorii oddzielała mnie szklana ława.
Zaś po prawej stronie znajdował się duży plazmowy telewizor na marmurowej szafce. Obok niego widniał spory kominek obłożony, tak jak szafka, marmurem.
- Zrozum. Coś tu nie gra. Czy normalni ludzie znikają? - powiedziała Wiktoria przerywając tą irytującą ciszę.
No jasne, że nie jest normalne. Ba! To jest niesamowicie nieprawdopodobne. Kobieto. Zrozum wreszcie, że ja też myślę.
- Ty jesteś zaciekawiona, zaintrygowana, ale w sumie zadowolona – odpowiedziałam poprawiając pasmo włosów spadające mi na oczy. Spojrzałam na Wiktorie. Odniosłam wrażenie, że zrozumiała moje odczucia. Chyba jednak nie zrozumiała... - Co z tego? Ten wariat, jeśli wróci po naszyjnik na pewno nie będzie się z nami cackał. Tylko idiota mógł się tak wkopać, jak my.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ta sprawa mnie... pociąga – odpowiedziała mi Wiktoria zakładając nogę na nogę. To ponoć znak, że człowiek próbuje coś ukryć.
- To mówisz, że jak on ma na imię? - spytałam, jakby od niechcenia. W rzeczywistości w moim umyśle toczyła się walka: iść za przygodą, czy uciekać stąd.
- Adam - O ja głupia! Czemu i mnie zaczyna ta sprawa intrygować? No czemu zawsze się wkopuję?
- Powiemy o tym reszcie? A Marcinowi? - spytałam.
- Nie. Nikomu. Proszę cię – odpowiedziała Wiktoria patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Dobrze, ale nie wiem, czy postępujemy słusznie. Podejrzewam jednak, że nie – odpowiedziałam wstając z fotela – Idziemy na górę?
- Czyli jesteś ze mną? - spytała.
- Tak – powoli kiwnęłam głową.
- Super! To chodź do mojego pokoju – rzuciła zostawiając mnie w tyle na stopniach.
Prychnęłam oburzona i podreptałam za nią. Weszłyśmy do jej pokoju. Swoją drogą to należało by się zapytać, gdzie podziała rodziców i brata.
Ech... Muszę niestety przyznać, że ma cudownego brata. Ma 20 lat i jest na pierwszym roku filozofii. Fakt, dziwny wybrał sobie kierunek, ale jest taki mądry... i przystojny... Nie mam jednak zamiaru mu kiedykolwiek o tym powiedzieć. No... może kiedyś... Dobrze, że Wiktoria nie wie o czym teraz myślę. Nabijała by się ze mnie do końca życia, ale właściwie to nie tak długo, jeśli Adam postanowi się odegrać. Przeszedł mnie dreszcz po plecach. Ten facet z jednej strony pociągał mnie, znaczy nie tyle on ile te wszystkie dziwne zdarzenia, a z drugiej strony był taki potworny. W jego oczach widziałam coś, co bardzo mi się nie spodobało, taką jakąś fałszywość. Potem mu zaufałam, ale chyba tylko pozornie. Nie wiem. Przeraża mnie to.
Położyłam się na łóżku, a Wiktoria rzuciła się koło mnie. Cały czas bardzo kurczowo trzymała naszyjnik. Wyraźnie bała się, tego, co może się wydarzyć. Tylko skoro ją to tak przerażało to po co go ukradła?
Fascynacja... Chyba też to czuję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Delf dnia Śro 22:36, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
młotek



Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Śro 19:22, 29 Mar 2006    Temat postu:

Borze.

Hm? To wzywa się Bór w takich sytuacjach?Very Happy

Cóż ładnie. Adam?Ten Adam z poprzedniej częsci? Chyba nie. A Wiktoria raczej nie jest tamtą Kalisto, która była blondynkąVery Happy to skąd ten tytuł?

Właściwie, to bardziej mnie ciekawią powiązania między wersją poprzednia, a tą, ale nie powiem, żeby mi się nie podobało. Ładnie. Ciekawie. Styl ci się poprawił. Ogólnie czyta się przyjemnie, jest dość wciągaje i czeka na następną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delf
rogata Królowa piekła XD



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Piotrków Trybunalski

PostWysłany: Czw 22:38, 30 Mar 2006    Temat postu:

Wzywa się Bór????
O czym mowa, bo niestety nie wiem...
Mało kapująca jestem.
A co do powiązań z poprzednią KAlisto, to są. Oj są ogromne, naprawdę. A tytuł? Heh... Widzisz, powiem ci tylko, ze to nie jest pomyłka. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Midnight
Trampek



Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z Ankh-Morpork

PostWysłany: Czw 23:55, 30 Mar 2006    Temat postu:

Delf, po prostu napisałaś "Boże" przez "rz" Very Happy Też na to zwróciłam uwagę.
Właśnie przeczytałam. Delf, nie obrazisz się jak skomentuję jutro? Bo już usypiam na klawiaturze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tuśka
Nerka



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z ukrycia i cienia

PostWysłany: Pią 22:37, 31 Mar 2006    Temat postu:

No, odcinek jak zwykle ciekawy i zajmujący. Czy ja już wspominałam, że uwielbiam Kasię? Tak? Very Happy
No, ekastra, a teraz mi powiedz, co się dzieje?
Dlaczego się nie odzywasz???
Jak nie chcesz już ze mną rozmawiać wystarczy powiedzieć... zrozumiem...
hlip....
Wracając do opowiadania, pisz szybciutko kolejną częśćSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madlen
młotek



Dołączył: 26 Lut 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Sob 18:12, 01 Kwi 2006    Temat postu:

Delf wiem, że tytuł nie może być błędem:D i nawiązania muszą być.
Ale póki co widzę tylko: Konir, Adam i sama bohaterka zachowuje sie trochę jak Kalisto: bezczelnie, nastolatkowo i chwilami... głupio:D co nie znaczy, ze jej nie lubię.

A ten Bór, chodzi o to, ze Boże się pisze przez ż a nie rz. Zwyczajnie ci pokazałam błądVery Happy było parę innych, ale teraz nie bardzo mam czas szukać.

Czekam na ciąg dalszy... nie jest to jakieś wprawiajace w zachwyt opowiadanie, ale czyta się przyjemnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Neremi
Osiołek Matołek



Dołączył: 20 Lut 2006
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z Książki

PostWysłany: Czw 12:26, 20 Kwi 2006    Temat postu:

No...Kazałas komentować top komentuję, tylko zastrzegam, ze ten komentarz jakoby nie będzie błyskotliwy ani twórczy...
Więc tak...Kalisto to Kalisto-uwielbiam.
Błędów nie sprawdzałam a i mni się w oczy nie rzuciły.

Nie kazałam ci komentować.
Delf


Dobrze,pod groźbą uduszenia, maltretowałaś psychicznie żeby skomentować. Pozdrawiam Neremi.

Taka słaba psychika?
Delf


Nie, skądże.Po prostu chciałam mieć święty spokój Rolling Eyes

Rada na przyszłość - nie czytaj i nie komentuj.
Nie będę ci o tym nawet mówić.
Pozdrawiam
Delf


Osz ty potworze! nie ma tak! Masz mnie na bieząco informować! Słyszysz! Przeciez dobrze wiesz, że prędzej czy później skomentuje...

Szkoda tylko, że później, niż wcześniej...
Ale naprawdę, jak ci się nie chce, to nie musisz.
Aż tak moi nie zależy, żebyś komentowała.


Jak chcesz to się teraz na mnie obraź.Gośka nie to że mi się nie chce. Jak chcesz możesz mieć komenty w stylu "super opo".Ja chce ci napisać coś co czuje naprawde,a nie umiem na zawołanie.Zrozum.


Potrzebujesz miesiąca na to? Tobie się po prostu nie chce komentować.
A jak ci się nie chce, to nie musisz.
Pozdrawiam
Delf
P.S. Nowy odcinek dopiero po egzaminach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delf
rogata Królowa piekła XD



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Piotrków Trybunalski

PostWysłany: Sob 23:06, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam możliwość by coś napisać. Naprawdę nie było to proste zadanie. Egzaminy, poprawianie cen i to wszytsko razem złożyło się na to, że nie mogłam pisać.
Mam nadzieję, że ta (może krótka) część Kalsito mimo wszystko przypadnie wam do gustu.
Mam też nadzieję, że mnie nie zabijecie za ewentualne błędy, lecz je wypiszecie w komentarzach - na ewno poprawię.


* * *
Zadzwonił telefon w sąsiednim pokoju. Wiktoria zerwała sie na równe nogi i pobiegła do niego. Podniosła słuchawkę.
- Słucham – wysapała.
- Kochanie, poradzisz sobie sama w domu? Bo my byśmy zostali już na noc u cioci – odezwała się mama w telefonie.
Przez chwilę Wiktoria chciała powiedzieć, by wrócili. Udało się jej jednak powstrzymać.
- Dobrze mamo. Bawcie się dobrze – odrzekła.
- A co ty porabiasz? - kontynuowała mama.
- Śpi u mnie dzisiaj Kasia.
- A to dobrze. Nie będziesz sama. Pozdrów ją ode mnie i kładźcie się już spać.
- Dobrze mamo.
- Tylko pamiętaj, żeby przekręcić drzwi i nie zapomnij o zasuwce. A gdyby ktoś dzwonił to...
- Mamo! Ja mam osiemnaście lat! A tak w ogóle, to zapomniałaś. Jak mogłaś zapomnieć o mojej osiemnastce?
Wiktoria z hukiem odłożyła słuchawkę i naburmuszona wróciła do Kasi. Usiadła na łóżku i ponownie poczęła wpatrywać się w medalion. Coś było z nim nie tak.
- Usłysz jęk, cichy płacz.
Poleje się krew z niewinnych ran.
Nastanie kres wszystkiego co znasz.
Czemu tak biernie łkasz?
Odrzuć smutny ton i wyrusz ratować nasz dom.
Nie tu twe miejsce, nie tu twój czas.
Prosimy cię, byś pomogła nam – dopiero, po chwili do Wiktorii zaczęło docierać, że słyszenie takich rzeczy nie jest normalne.
Spojrzała na przyjaciółkę i nie dostrzegła lęku, czy chociażby zdziwienia na jej twarzy.
- Słyszałaś? - spytała, mimo że znała już odpowiedź.
- Co takiego miałam słyszeć? - Kasia instynktownie spojrzała na medalion.
- Wiersz... - Wiktoria urwała nagle.
- Załóż naszyjnik. Załóż go. Załóż.
- A teraz też nic nie słyszałaś? - spytała Kasię.
- Nie... Przerażasz mnie - odpowiedziała przyjaciółka – Jaki wiersz?
- Może warto spróbować? W końcu co się może stać? – pomyślała Wiktoria i bez większego namysłu zapięła łańcuszek na szyi. W pierwszej chwili poczuła, jak jej ciałem wstrząsa delikatny dreszcz i przechodzi po niej fala chłodu. Dookoła wzbierał się wiatr. Czuła jego powiew na plecach.
- Zaraz, jaki wiatr? Przecież ja jestem w domu – pomyślała. Spróbowała się otrząsnąć. Obraz zamazywał się, a Kasia była już tylko smugą kolorowego światła. Zerknęła na swoje dłonie. One... Robiły się przezroczyste. Wiktoria powoli, lecz nie ubłagalnie znikała. Chciała rozpiąć łańcuszek i zdjąć go, ale gdy tylko dotknęła zapięcia palcem oparzyła się. Spróbowała jeszcze raz, lecz i tym razem nie wyszło. Nie wiedziała co zrobić. Chciała uciekać, ale nie mogła. Czuła jakby niewidzialna siła przymocowała ją do podłogi.
- Co ci jest?! Wiktoria! Słyszysz mnie? Odezwij się! Nie pozwolę ci o... - więcej już Wiktoria nie usłyszała. Jej umysł spowiła czarna pustka. Spadała. Leciała w dół z zawrotną prędkością. Wiedziała, że za chwilę się roztrzaska. Złapała za gorący naszyjnik i mimo bólu, jaki jej sprawiał rozżarzony metal, szarpała go z całych sił. Chciała się go pozbyć.
Po paru takich nieudanych próbach, gdy ręce miała już czerwone i przypalone i gdy straciła nadzieję, przestała się miotać. Musiała przed samą sobą przyznać ze strachem, że nic nie wskóra. Coś najwyraźniej chciało się z nią spotkać, lub też padła ofiarą dziwnych porachunków.
- Może to kara? Może ten medalion jest zaklęty? Nie powinnam była go brać. Po co mi to było? - pomyślała. W duchu była już przekonana, że nigdy więcej nie zobaczy swoich rodziców, ani przyjaciół, ani domu. Najgorsze jednak było to, że zaczynała się z tym powoli godzić. Opuszczała ją chęć walki. Nie zdając sobie z tego sprawy, coraz częściej myślała o śmierci, jak o czymś oczywistym.
Lot wydawał jej się wiecznością.
Kiedy znów chciała sięgnąć do naszyjnika, poczuła, że stoi na chłodnym piachu. Otaczało ją zimne powietrze. Otworzyła oczy.
Spojrzała na piasek. Był szary. Rozciągał się w całym zasięgu jej wzroku. Okręciła się wokół własnej osi – wszędzie tylko ten piach.
- Może to jakaś pustynia – pomyślała patrząc na swoje bose stopy. Znów zerknęła przed siebie i dopiero teraz zobaczyła zarys sylwetki. Ktoś stał przed nią, był jednak zbyt daleko by mogła ujrzeć jego twarz. Postać przyspieszyła kroku i zbliżała się do niej.
Wiktoria po raz kolejny zatrzymała wzrok na swoich nogach. Czuła, że powinna uciekać, jednak nie potrafiła. Sparaliżował ją strach. Czuła się bardzo dziwnie, jakby nie była sobą.
Ujrzała parę czarnych męskich butów przed swoimi stopami. Nie była w stanie podnieść wzroku.
- On chce mnie zabić – pomyślała. – Poddać się? Nie... Nawet jeśli umrę, to umrę z podniesioną głową patrząc zabójcy w oczy.
Tak więc uczyniła. Szybko podniosła głowę i ujrzała mężczyznę o długich czarnych włosach – Adama. Patrzył na nią z politowaniem.
- Czyżby nasza złodziejka się przestraszyła? Chcesz do domku? - rzucił z podłym uśmiechem.
- Nie igraj ze mną – wyprostowała się dumnie.
- Nie ma tu nikogo oprócz nas. Nikt się nie dowie jeśli cię zabiję.
- A więc zrób to.
- Głupio postępujesz. Narażasz się. Jesteś nieobliczalna. Nie masz zahamowań. Muszę cię kiedyś nauczyć jak żyć.
- Phi... - prychnęła z pogardą – Czego możesz mnie nauczyć?
Popchnął ją mocno na ziemię. Nagle poczuła się przeraźliwie słaba. Nie mogła nawet podnieść dłoni.
- Zostaw mnie – załkała, mimo iż chciała zachować się honorowo – zostaw...
- Sama do mnie przyszłaś głupia dziewczyno. Teraz zapłacisz za swój brak rozumu.
Mężczyzna złapał ją za ręce i zaczął ciągnąć za sobą jak worek, a ona nie mogła nawet zaprotestować. Przed oczami miała ciemne plamy, które coraz bardziej i bardziej zasłaniały obraz, aż w końcu straciła przytomność i pogrążyła się w mroku.


c.d.n
Za pewne już krótce. Przepraszam za tak krótki fragment, jednak złożyły się na to brak czasu i ostatnie szanse poprawiania ocen.




Pozdrawiam
Delf

P.S. Za wszystko dizękuję Tuśce, Buffy oraz mojej Kasi i Ewie. Trzymajcie się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Delf dnia Śro 22:41, 05 Lip 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tuśka
Nerka



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Z ukrycia i cienia

PostWysłany: Nie 23:49, 30 Kwi 2006    Temat postu:

Delf.... jak możesz mi to robić? Ja cię zamorduję, uduszę.... Wink
Jak zwykle odcinek ekstraśny (szkoda tylko, że tak mało Kasi <wzdycha>)
Świetnie potrafiłam sobie wyobrazić scenę, kiedy Wiki (sorki za zdrobnienie) znalazła się na tej niby pustyni. Przed obrazem stanęła mi wystraszona dziewczyna, bosa, odziana w czarną, zwiewną, długą, sukienkę; z podartymi rękawami i poszarpanym dołem, tak że ledwo się na niej trzyma... do tego ten naszyjnik na szyi... "kwiaty we włosach potargał wiatr" (wiesz o co chodzi) i do tego ta wszechobecna pustka... szary piach...
Ach piękny obraz roztoczyłaś, mimo, że nie napisałaś jak dokładnie Wiki wyglądała, to ja to tak odebrałam. Nie wiem czy dobrze, czy po prostu moja wyobraźnia za bardzo hula Cool
Ale wiedz jedno, potafaisz uzyskać maksymalny efekt przy minimum słów Wink
I oby tak dalej.
Już nie mogę się doczekać kolejnej części!!!
Życzę wenki.... i nie lękaj się nauczycieli, egzaminów... itp.
<I kto to mówi... osoba, która "w ogóle" się nie boi egzaminu z filozofii i historii starożytnej... Marta bój się Boga>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Delf
rogata Królowa piekła XD



Dołączył: 19 Lut 2006
Posty: 3586
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Piotrków Trybunalski

PostWysłany: Czw 11:35, 04 Maj 2006    Temat postu:

Muszę cię Tuśka zasmucić, jeśli chodzi o Kasię, bo w kolejnym odcinku najprawdopodobniej pojawi się tylko epizodycznie.
Kolejna część KAlisto powinna pojawić się dzisiaj lub jutro.
Czytajcie uważnie, b potem się nie połapiecie.
Pozdrawiam
Delf


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin